czwartek, 30 czerwca 2011

Białoruś - nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Aleksander Łukaszenka
Głównym czynnikiem kształtującym świadomość społeczną Białorusinów jest obecnie specyficzna, jak na europejskie warunki, sytuacja polityczna w tym kraju. Białoruś, rządzona nieprzerwanie od 1994 roku przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę jest uznawana na arenie międzynarodowej za republikę prezydencką, z wyraźnymi cechami państwa autorytarnego. Wiele raportów niezależnych komisji oraz organizacji wskazuje na to, że pierwsze wybory prezydenckie na Białorusi, w 1994, wygrane przez Aleksandra Łukaszenkę, były ostatnimi, które odbyły się zgodnie ze standardami demokratycznymi. To samo tyczy się referendów przeprowadzonych przez prezydenta, kolejno w 1995, 1996 i w 2004 roku. Na podstawie ich wyników prezydent Łukaszenka zapewnił sobie m.in. nieograniczoną możliwość kandydowania w wyborach prezydenckich na Białorusi, ustanowił mowę rosyjską jako język urzędowy państwa, a także zmienił dotychczasową symbolikę narodową (flagę biało-czerwono-białą oraz herb Pogoń zostały zastąpione przez symbole nawiązujące do przeszłości Republiki Białorusi związanej ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jednak mimo licznych podejrzeń o fałszerstwa wyborcze i manipulowanie wynikami referendów, społeczeństwo białoruskie przyjęło ze spokojem wyniki głosowania o charakterze społecznym. Gniewu społecznego Białorusinów nie wywołały również kolejne kontrowersyjne decyzje „ostatniego dyktatora Europy”, takie jak np. użycie przemocy wobec części parlamentarzystów białoruskich czy zamykanie redakcji gazet, publikujących krytyczne wobec polityki prezydenta artykuły. Mimo coraz śmielszego ignorowania standardów demokratycznych ze strony prezydenta Aleksandra Łukaszenki, społeczeństwo białoruskie nie reagowało w sposób znaczący na kolejne ruchy oraz decyzje podejmowane przez niego, nawet te najmniej popularne. Większość społeczeństwa, przyzwyczajona do sowieckiego modelu prowadzenia polityki, nie wierzy w jakąkolwiek możliwość zmian i reprezentuje bierną postawę wobec działań rządu oraz prezydenta, nie wyrażając publicznie swojego sprzeciwu. Wpływ na taką sytuację ma również ograniczenie działalności wolnych mediów na Białorusi oraz brak struktur społeczeństwa obywatelskiego, co zostało przeanalizowane przez politologa Jurę Czawusaua w raporcie dla organizacji Heinrich Boll Stiftung:

W krajach postsocjalistycznych społeczeństwo obywatelskie rozwijało się w specyficznych warunkach ponieważ za panowania komunistycznej dyktatury, społeczeństwa tych krajów poddane były totalitarnej kontroli reżimu. Przypadek białoruski jest szczególny, nawet na tle sąsiednich krajów. O jego specyfice świadczy niski poziom identyfikacji narodowej, spowodowany zapóźnieniem procesów narodowotwórczych. Dziś głównym architektem białoruskiego projektu narodowego jest autorytarne państwo. […] Obecnie wolność stowarzyszania się na Białorusi przestrzegana jest na podobnym poziomie jak w dyktatorskich krajach Azji Środkowej. Co ma bezpośredni związek ze słabością społeczeństwa obywatelskiego. W 2003 r. rozpoczęła się kampania eliminacji niezależnych organizacji pozarządowych. W tym czasie zarejestrowanie nowej organizacji było prawie niemożliwe. Prezydenckie dekrety jeszcze bardziej ograniczyły możliwości pozyskiwania funduszy. Stworzono prawne podstawy tworzenia tzw. państwowych stowarzyszeń obywatelskich. Do odpowiedzialności administracyjnej pociągano działaczy niezarejestrowanych inicjatyw. Apogeum wojny władzy ze społeczeństwem obywatelskim były zmiany w kodeksie karnym. W 2006 r. wprowadzono artykuł mówiący o dwóch latach pozbawienia wolności za udział w niezalegalizowanych stowarzyszeniach. W Latach 2006-2009 na jego podstawie aresztowano 17 osób, a dziesiątkom wysyłano oficjalne ostrzeżenia.

Czy zatem jest jakiś większy sens w dokonywaniu kilkodniowego przewrotu, który miałby przynieść rewolucję, której skutki należałoby naprawiać najdłużej po upływie jednej kadencji nowo wybranego rządu? Skutki może przynieść jedynie działanie długoterminowe, a jak długie, to możemy sobie odpowiedzieć na przykładzie post-sowieckich krajów, lub z bloku wschodniego, które są dzisiaj przynajmniej w orbicie zainteresowań Unii Europejskiej, lub już w niej są. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo ;]


Igor Sokołowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz